Nelia i Kraina Nieszczęśliwości. Część II.

Dzisiejszy marcowy poranek zdecydowanie nie nastrajał do spacerów. Ciężka mgła rozmyła się znacznie, lecz ciężkie granatowe chmury nadal wisiały nad Nieszczęśliwością. Zdawało się, że zaraz będzie padać, zdecydowanie coś wisiało w powietrzu.

Nelia wyglądała przez okno, wypiła przed chwilą ciepłe kakao i nabrała ochoty na to, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na zewnątrz nie dostrzegła nikogo, mało kto przechadzał się ulicami miasteczka bez konkretnego celu. Na ulicach było mokro, tej nocy chyba padało, błotne kałuże zdawały się to potwierdzać. W oddali majaczyło światło z pobliskiego sklepiku Pani Anastazji. Nelia często zachodziła tam po zajęciach szkolnych na przepyszne lizaki malinowe. Zawsze witała się z Panią Anastazją miłym „dzień dobry”, lecz ta rzadko odpowiadała inaczej, niż cicho pomrukując pod nosem. Zatem Nelia nigdy nie mogła mieć pewności, czy jej też życzono dobrego dnia. Często marzyła o miłej rozmowie z kimkolwiek z jej otoczenia, niestety nawet pogawędki z jej kolegą ze szkolnej ławki nie należały do miłych. Antek bowiem cały czas narzekał, naprawdę nigdy nic mu się nie podobało!

Na przykład dzisiejszego ranka gdy tylko zobaczył Nelię wchodzącą do klasy od razu zaczął marudzić:

– Już Ci mówiłem, że chcę siedzieć w ławce sam ! – jego oczy jak zwykle ciskały błyskawice.

– Mój drogi, ja też Ci mówiłam ! Mówiła Ci to też nasza Pani Misia, że w tym roku szkolnym każdy chłopiec siedzi z dziewczynką! – oznajmiła Nelia. I szybciutko, nim Antek znów zacznie na coś narzekać dodała:

– Opowiedz lepiej jak ci się dzisiaj szło do szkoły? Ja specjalnie na dzisiejszą pogodę założyłam moje nowe kalosze. Na dworze jest tyle kałuży, że nie ma nawet jak ich ominąć! I cały czas pada ! Lubię skakać po kałużach, A ty? Chcesz po szkole poskakać ze mną ?

– Nie ! Zmokłem i jest mi zimno ! A ty, jesteś dziwna ! – burknął Antek i zaraz wsadził nos w swój zeszyt.

Nelia wiedziała, że nici z dalszej rozmowy. Nic się jednak nie zrażając wyciągnęła ze swojego kuferka potrzebne na lekcję przybory, by dalsze oczekiwanie na Panią Misię spędzić na podziwianiu widoku za oknem. Trzeba dodać, że ten nie był ciekawy, jakże dziwił więc zachwyt w oczach Nelii, która z uśmiechem obserwowała powiększające się kałuże na prawie pustych ulicach. Mokre ślady na szarych murach domostw tworzyły według niej bardzo ciekawe wzory. Tak samo niesamowite były ołowiane chmury na niebie. Dzięki nim, na dworze było niemal ciemno i lało jak z cebra!

– Ciekawe czy moje kalosze to wytrzymają ? – szepnęła podekscytowana Nelia.

Antek spojrzał na nią jak na wyjątkowo dziwny okaz robala, a ona? Jak to Nelia… głośno się roześmiała!

Pięć godzin lekcyjnych. Nelii czas minął jak z bicza strzelił ! Dziś poznała bowiem nową literę z abecadła, które pani Misia wypisała pięknie na tablicy. Lubiła się uczyć, ciekawiło ją wszystko! Nawet Antek i jego pełne wyrzutu „Ojeeej!” oraz „Boli mnie już ręka!”, rzucane co chwila nie gasiło jej entuzjazmu.

Zaraz po zajęciach wybiegła czym prędzej na podwórze. Padać przestało, ciemne chmury nieco się rozrzedziły, powietrze zrobiło się rześkie. Nelia z entuzjazmem pokonując krótką drogę do swego domu człapała od kałuży, do kałuży. Niektóre z nich były tak głębokie, że o mały włos w jej kalosze nie wlała się woda! Nie mogła jednak ominąć żadnej z nich, to było dla niej prawdziwe wyzwanie, które postawiła sobie w myślach, obserwując aurę zza okna klasy.

Mogła bawić się spokojnie do woli, dlatego że o dziwo nikt nie chciał się do niej dołączyć. Dzieciaki czmychnęły do domu zaraz po zajęciach, a nieliczni przechodnie przemykali czym prędzej w stronę swoich spraw. Czy brakowało jej towarzystwa rówieśników ? Oczywiście, że tak !

Jednak gdy tylko próbowała zaczepić którąś ze swoich szkolnych koleżanek, szybko tego żałowała. Dlaczego żadna z nich nie mogła być choć odrobinę bardziej uprzejma? Mama zawsze uczyła Nelię by każdego traktowała tak, jak sama chciałaby być traktowana.

– Będę więc mówiła do każdego same miłe rzeczy ! – oznajmiła wtedy szybko mamie.

Więc nie chcąc powiedzieć czegoś wbrew temu co sobie postanowiła, wolała już w ogóle nie odzywać się do swoich koleżanek. Uznała, że miłe powitanie każdego ranka w zupełności wystarczy.  Koleżanki zazwyczaj i tak na nie nie odpowiadały. Nelii zawsze wydawało się, że z jakiegoś powodu są smutne. Ale z jakiego? Dlaczego wszystkie i dlaczego codziennie? To nie mieściło jej się w głowie.

A więc gdy tak skakała z jednej kałuży do drugiej, kątem oka dostrzegła w oddali czerwony punkt.

Zerknęła i musiała przez chwilę przyzwyczaić wzrok. Czerwień to barwa którą w Nieszczęśliwości widziała chyba… tylko w książce z bajkami którą czytała jej mama? Tak, chyba tak. No i sukienki, mama zawsze zdobywała dla niej piękne kolorowe sukienki. A Dookoła przecież wszystko było szare, bure, brązowe, zgniłozielone.. ech, no niestety, ale taka była prawda. Ta czerwień która zamajaczyła jej w oddali była więc zdecydowanie nie na miejscu.

Podbiegła w tamtym kierunku i ujrzała plakat przedstawiający jakiegoś miłego pana w czarnym kapeluszu. Nelia od razu wiedziała, że jest miły dlatego, że niesamowicie ładnie uśmiechał się do niej z tej fotografii.  Dostrzegła, że plakatów jest więcej więc pozwoliła sobie zerwać jeden z nich by zabrać go do domu. Nie potrafiła jeszcze zbyt dobrze czytać, uznała więc, że pokaże plakat mamie, a potem powiesi go w swoim pokoiku, taki był ładny!

…………..

„Magia we wszystkim wokół tkwi,

za kilka dni przekonasz się o tym też i ty…”

Mama Nelii wyglądała na zaintrygowaną, Nelia wstrzymywała oddech czekając na wyjaśnienie.

Co to jest ta tkwiąca we wszystkim magia? I kim jest pan z plakatu?

3 komentarze Nelia i Kraina Nieszczęśliwości. Część II.

  • Ila  :

    ❤❤❤❤❤🤗🤗🤗🤗

    • Agnieszka Dobrowolska  :

      Super ❤❤❤❤ dzieci zachwycone i ja sama czekam na kolejne części

  • Marsyl  :

    ❤️❤️❤️

Proszę, zostaw komentarz Anuluj