Nelia i Kraina Nieszczęśliwości cz. III

 

Już w ten piątkowy wieczór

Mieszkańców tego miasteczka odwiedzi

Słynny Magik Mars !!

Jego niesamowite sztuczki zaczarują każdego…

Nie możesz tego przegapić.

 

Nelia w myślach zaczęła odliczać. Jeśli dziś mamy środę, to ten tajemniczy pan odwiedzi nas już pojutrze! Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Mama uśmiechała się tajemniczo…

– Mamo, słynny Magik? Słyszałaś coś o nim? – zapytała szybko Nelia.

– Słyszałam Kochanie. Kiedyś, dawno temu miałam okazję widzieć co potrafi. Jestem pewna, że będziesz zachwycona! – mama odpłynęła myślami gdzieś daleko.

Nelia wyszła więc przed dom, może pobawi się w piasku? Zajęła się na krotką chwilę, lecz jej głowa zaprzątnięta była czymś zupełnie innym.

Już niedługo zobaczy na własne oczy prawdziwe czary! Ciekawe jakie sztuczki pokaże nam ten Magik?

Wyjmie królika z kapelusza? Sprawi, że ktoś nagle zniknie, po to by zaraz pojawić się w innym miejscu? Tak to sobie wyobrażała!

Zobaczyła w oddali sąsiada, powoli spacerującego przy domu. Pobiegła więc w tamtym kierunku, dawno nie widziała Pana Kokosza, ciekawe jak się miewa?

-Dzień dobry! – zagadnęła nieśmiało Nelia.

-Moja droga, na pewno nie dobry! – odrzekł smutno pan Kokosz. – Widzisz dziecko, mnie raczej już nic dobrego nie spotka, jestem stary, zmęczony i nikomu niepotrzebny.

-Już niedługo w naszym miasteczku pojawi się prawdziwy Magik! Wiedział pan o tym? To jest coś dobrego, jestem tego pewna! Moja mama tak mówi! To musi być prawda! – mówiła szybko, podekscytowana dziewczynka.

-Dziecko, jesteś jeszcze mała, dla ciebie wszystko jest powodem do radości, oby to trwało jak najdłużej, dziecięca radość życia jest piękna, lecz mija, niestety.

Nelia nie do końca rozumiała o czym mówi stary pan Kokosz. Nim się spostrzegła ten odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do swego domu. Została więc sama na tym ponurym podwórzu. Postanowiła szybko wrócić do domu. Uznała, że jak zaraz położy się spać, to czas do występu Magika minie zdecydowanie szybciej.

Piątkowy dzień zaczął się jakoś inaczej. Nelia nie musiała od razu zrywać się z łóżka, bowiem te okropne zasłony były już rozsunięte. W pokoju było wyjątkowo jasno, więc dziewczynka mimo tego, że nie musiała, wstała czym prędzej, by zerknąć za okno. Niestety chmury niezmiennie zasłaniały błękit nieba. Nie spowodowało to jednak zawodu, Nelia jakby na przekór wszystkiemu wspięła się na stołeczek by z szafy wyciągnąć najbardziej kolorową sukienkę jaką posiada. Przecież nic nie jest w stanie zepsuć jej dnia, na który tak niecierpliwie czekała. To już dziś smutną Nieszczęśliwość i jej mieszkańców odwiedzi Magik Mars, Nelia gdzieś w głębi siebie wiedziała, że niesie to jakąś zmianę. Tą pewność z każdą godziną oczekiwania na piątek podsycała jej mama, która równie jak Nelia nie mogła się go doczekać. Już samo to, że ktoś obcy odwiedzał Nieszczęśliwość była niesamowita, to musiało coś znaczyć! Gdy zegar wskazał godzinę podaną na plakacie, obie trzymając się za ręce czekały na miejscu, wieczór pełen magii zacznie się niebawem…

Na placu panowała niesamowita atmosfera. Już z oddali słychać było delikatną muzykę co powodowało, że niektórzy mieszkańcy z ciekawością wyglądali ze swych okien. Pośrodku stała scena pięknie oświetlona kolorowymi girlandami, udekorowana zielonym, aksamitnych płótnem w które wpięte były przecudnej urody kwiaty. Gdzieniegdzie ustawione były duże świeczniki, na których migotały płomienie świec. Nelia wstrzymała oddech  zachwycona widokiem.

– Mamusiuu… – szepnęła – jakie to wszystko piękne, czy to jest prawdziwe? Czy to już ta magia? – dopytywała urzeczona dziewczynka.

Nastrój był doprawdy magiczny. Zapewne to ciekawość czegoś co jest nieznane przywodziła na miejsce coraz więcej mieszkańców. Przyszli ci, którzy słysząc ze swych okien jedynie muzykę, niewiele mogli dojrzeć, a także ci, którzy przemykali ulicami jak co wieczór, z różnych powodów. Nelia dostrzegła w oddali panią Misię, panią Anastazję ze sklepiku, a nawet Antka wyściubiającego nos zza drzewa, ściskającego rękę stojącego obok taty. To doprawdy niesamowite! Mieszkańcy Nieszczęśliwości wyszli ze swych domów! Muzyka nagle umilkła, a na scenie pojawił się Magik Mars, dokładnie taki, jak przedstawiało go zdjęcie na plakacie. Był to wysoki mężczyzna ubrany w elegancki frak, pod szyją miał wywiązaną muchę, a na głowie piękny cylinder. Na jego twarzy gościł szczery uśmiech. Mieszkańcy krainy Nieszczęśliwości z mieszaniną podziwu i zdumienia oczekiwali na to, co nastąpi dalej.

– Witam was moi drodzy! – przemówił do zebranych Magik. –  Jestem tu dziś dlatego, że gdy zobaczyłem na swej trasie miasteczko o tak niecodziennej nazwie, nie mogłem go tak po prostu ominąć. Zastanawiałem się czy w ogóle kogokolwiek tu zastanę, co się kryje za tą nazwą? Czy będzie to ponury las? Czy też opuszczone zamczysko? A może coś, czego moje oczy jeszcze nigdy nie widziały? – zastanawiał się głośno. – Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego co tu zastałem. Ujrzałem tu bowiem ponurą co prawda krainę, lecz życie tu tętni. Pełno was tu, moi drodzy! Czemu więc nie zrobicie czegoś z tą okropną nazwą? I z tym, jak przez nią to miejsce jest postrzegane? Miejsce tworzą ludzie! Widzę w was pełno życia, które tłumione jest przez was samych! Postaram się coś z tym zrobić… Po tych słowach rozpoczął się występ. Pełen był niesamowitości, Nelia była oczarowana! Dodać należy, że nie tylko występem, reakcje ludzi były bowiem równie niewiarygodne co sztuczki i żarty prezentowane przez Magika. Na twarzach zebranych malował się zachwyt, śmiech i niedowierzanie. Wszystko razem, lub na przemian! Nelia nie mogła uwierzyć własnym oczom. Po godzinie, która minęła stanowczo za szybko, ludzie zaczęli rozchodzić się do własnych domów, żywiołowo  dyskutując o tym co zobaczyli i przeżywając wszystko wciąż na nowo. Nelia zachwycona tym, co widzi wyrwała swą rękę z uścisku mamy i ruszyła szybko za kulisy sceny. Musiała zadać Magikowi jedno pytanie! Dostrzegła go gdy odpoczywał za sceną, pozwoliła więc sobie podejść.

– Dobry wieczór, mam na imię Nelia, czy mogę pana o coś zapytać? – odezwała się nieśmiało.

– Dobry wieczór, śmiało dziecko, pytaj o co chcesz. – odparł z uśmiechem Magik.

-Bardzo podobał mi się pana występ, wszystkim się podobał, widział pan?! Wie pan, że oni nigdy tak głośno się nie śmiali? – zapytała podekscytowana.

– Domyśliłem się. Widziałem to gdy tylko po raz pierwszy spojrzałem na twarze zebranych. Brak codziennej radości życia widać w oczach – odpowiedział.

– Ja bym bardzo chciała, żeby codziennie było tak, jak dzisiaj! Chciałabym żeby słychać tu było rozmowy i śmiech, chciałabym bawić się z dziećmi, a nie sama, lub z mamą. Powie mi pan co mam zrobić? Czy mam nauczyć się tych wszystkich sztuczek? – dziewczynka była gotowa na wszystko, by zmienić szarą codzienność tego miasteczka.

– Nie musisz umieć żadnych skomplikowanych sztuczek moja droga. Magia tkwi we wszystkim! Zawsze to powtarzam! Magik Mars zanucił cicho melodię do której wyśpiewał te słowa:

Dobra dusza, serce czyste,                                           

Uśmiech szczery, rozum bystry

Dobre słowo, czuły gest,

zmienisz tym to, co chcesz…

– Spróbuj takiej magii jak ta:  uśmiech, dobre słowo, pomoc tym którym ona by się przydała. Jestem pewny moje dziecko, że tym zdziałasz o wiele więcej, niż wyuczoną magiczną sztuczką. Twój uśmiech i dobroć wrócą do ciebie! – przerwał widząc zdumienie w oczach dziewczynki.  – Zdradź mi swe imię niezwykła młoda damo – poprosił wesoło Magik.

– Na imię mi Nelia – odparła szybko.

– Nelia… doprawdy zdumiewające. Nic dziwnego, że odczuwasz ciągłą potrzebę dawania czegoś z siebie, twoje imię świadczy właśnie o tym…

Magik Mars wyjechał z Nieszczęśliwości zostawiając dziewczynce na pamiątkę wianek upleciony z kwiatów które przywiózł ze sobą. Nelia wyglądała w nim zachwycająco, jak jasny promień wiosennego słońca, które dokładnie w dniu siódmych urodzin dziewczynki,  w końcu zaświeciło na niebie! Każdy dzień po wyjeździe Magika z miasta był inny i każdy lepszy od tego poprzedniego. Z każdym dniem bowiem, zimny lód obojętności i smutku, który spowijał nieszczęśliwą krainę pękał coraz bardziej.  Mieszkańcy bardzo wzięli sobie do serc to, co przekazał im Magik. Miejsce tworzą ludzie! Muszą więc zacząć od siebie! Rękę do całości przyłożyła też mała Nelia, która dzień w dzień, w tym pięknym wianku na głowie czarowała mieszkańców rozmową, żartem,  dobrym słowem i uczynkiem. Zachodziły widoczne zmiany. Ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie dłużej, niż to konieczne. To budowało więź, rodziły się nowe pomysły na to jak zmienić otaczającą ich szarość. Chęć zmian budziła radość życia, w końcu słyszalny był gwar i śmiech. Najgłośniej śmiała się Nelia, szczególnie w dzień swoich urodzin. Dobę wcześniej zaczął wiać silny wiatr. Jego mocne lecz zadziwiająco ciepłe podmuchy, rozgoniły chmury wiszące nad Nieszczęśliwością. Błękitne niebo przywitało siedmioletnią Nelię, która biegając żwawo po ogrodzie swego sąsiada zaśmiewała się na całe gardło!

Pan Kokosz z uśmiechem, który w końcu zagościł także w jego oczach, obserwował Nelię wdzięczny za tą małą żwawą istotę, bo to dzięki niej poczuł, że żyje. Żyją wspólnie w Krainie Radości.

Koniec.

Proszę, zostaw komentarz